Przyjaciółka podesłała mi niedawno stertę obrazków typu "Tomek to nie imię". No i patrząc na Maciora, coraz mniej cech człowieka w nim widzę. W ostatnim poście wyliczyłem jakie świńskie cechy posiada, jednak to nie wszystko, bo ten Mutant ma do tego bardzo zjebany mózg, czym się od świni lekko różni, bo świnia jest o wiele mądrzejsza, zdrowsza psychicznie, fiyzcznie i jest rozsądniejsza.
Wracając zatem do obrazków przyjaciółki, wymyśliłem obrazek o nim z tłustą, brudną i rozleniwioną świnią i z napiskiem
"Macior to nie człowiek, Macior to stan psychiczny"
bo w końcu to jego psychika robi z niego takiego animala, jakim on jest. Ten jego zatłuszczony, spieprzony kompletnie mózg, którego już żaden specjalista nie naprawi, bo przecież nikt go wąchać u siebie w gabinecie psychiatrycznym nie będzie, nawet tu w niemczech mają za mały zarobek by podjąć się takiemu wyzwaniu, więc żyje sobie spasione sadło i śmierdzące jak obsikane gówno, a z nim ten biedny Ciotak który dostał dziś od niego niezmierny opierdol za to, że wysłany po zakupy przyniósł nie taki tytoń, jaki Wieprzak chciał i o mało wpierdol nie dostał bo Ciota lekko do niego podskoczył, broniąc się rozpaczliwie.
I ten Wieprz nazywa się przyjacielem? Niech on tego świętego słowa nawet do ryja nie bierze! Niby przyjaciel, bo wziął mnie do siebie? Bym miał tutaj pracę i godne życie? Fakt, wyciągnął mnie z tej wioski zabitej deskami, ale o resztę SAM musiałem się starać! GODNE ŻYCIE? Jakie? Bo pracę mam? No mam, SAMEMU sobie załatwiłem, pracuję i nie siedzę na tej wiosce ale siedzę w tym chlewie i to wszystko to za jaką kurwa cenę??? To nie była pomocna dłoń, ino czyn dla jego własnego zysku. Dostaje ode mnie dużo pieniędzy miesięcznie, moim zdaniem za dużo i myślę że taki właśnie był jego plan, od samego początku. Ściągnął mnie tu wykorzystując moją bezsilność oraz bezradność dla zysku, bym tutaj siedział a on zdzierał ze mnie kasę.
Ale jeszcze trochę cierpliwości, już bliżej niż dalej końca cierpień. Dziś, w pierwszy dzień urlopu, od rana załatwiałem sprawy typu mieszkanie i przeprowadzka. Macior obiecując mi niegdyś pomoc we wszystkim, stwierdził po prostu że to moja przeprowadzka a nie jego i sam mam się o wszystko postarać czyli auto, ludzie, kierowca. On prawko ma ale jego zdaniem nie pasuje za kierownicę, którą można przecież sobie ustawić i fotel trochę przesunąć. On myśli że pojebany jestem i o tym nie wiem. To potwierdza zatem moją teorię że siedzę tu tylko po to, żeby ten miał więcej kasy. Zostawiony przez "przyjaciela" na pastwę losu poprosiłem jego matkę (nie znam tu niemal nikogo), by ona popytała u swoich znajomych. Sama go jeszcze przez telefon spytała czemu on nie pojedzie (auto można zamówić w wypożyczalni, trochę drogo ale wystarczy mi pieniędzy na to) no ale on powtórzył jej te słowa że to moja przeprowadzka dlatego on palcem nie kiwnie. A mamusia na to nic... ale popyta. Ma "to" też tzw. przyjaciółkę w której jest zabujany (wspominałem, ta co jest przyjaciółką gdy trzeba coś przywieżć lub zawieżć) z którą czasem tam popiszę lub pokomentuję wklejki na fejsie, ona ma zaś faceta, a ten znajomego co robi przeprowadzki. Do niej też zadzwoniłem i poprosiłem o numer gościa, będę jutro dzwonić. Zadzwonię też do tej firmy, która przeprowadzała mnie na tamtą wieś, ale wątpię by swoim gruchotkiem tak daleko pojechali bo to po setce kilometrów w dwie strony a oni przeprowadzki robią tylko w swoich okolicach. Tutaj wypytałem diakonię, ale drożej by mnie wyszło niż wzięcie auta z wypożyczalni no i potrwało by trochę i nie wypaliło w tym tygodniu. Matka spaślaka też popyta i jutro mi powie. Jest jeszcze opcja, że ten facet co tamto mieszkanie kupił jakoś pomoże bo zaproponował pomoc ostatnio, tylko nie wiem jaką, da samochód? Pieniądze na samochód? Coś tam gadał że ta przeprowadzka to nie problem i pomoże ale jak, to już nie zrozumiałem. Dowiem się, jak już na prawdę nie znajdę kierowcy. On to ostatnia deska ratunku...
Przez przypadek dowiedziałem się, że remontują tutaj jedno mieszkanie, obok Smroda, kilka drzwi dalej. Spytałem jednego pracownika o nie, czy to do wynajęcia, czy ktoś już tam mieszka, kiedy będzie gotowe. Powiedział że wolne i prosząc go o numer telefonu właściciela zadzwoniłem do niego dziś w południe. Od tego zaś dowiedziałem się, iż remontowane są tutaj w budynku dwa mieszkania, jedno z nich można było wyrażnie słyszeć i to w sobotę z samego rana, jak ktoś wiertarą w ścianę napierdala (to, że mnie ten hałas o mało z równowagi nie wyprowadził, to już w sumie obojętne) Opowiedział mi też o jednym wolnym, gotowym już mieszkaniu tu na osiedlu i zrobił ze mną termin, by je obejrzeć. Poszedłem więc tam w wyznaczonym czasie. Pokój dość duży, taki sam jak ten, w którym jestem teraz ale ładniejszy, jaśniejszy, z kuchnią wintegrowaną w ten pokój ale oddzieloną ścianką. Mieszkanie jest na drugim chyba piętrze (windą jechałem i nie patrzyłem który guzik gość nacisnął) i ma duży balkon oraz wannę i prysznic w łazience. W pokoju stoi już ścianka meblowa, nowoczesna, bardzo fajna, zawsze taką chciałem... no a cena mieści się jeszcze w moje możliwości finansowe. Niestety lub stety - to jest makler, a nie sam właściciel apartamentu ale dzięki Bogu to właśnie od dzisiaj nie trzeba za niego płacić, bo od dziś jest prawo, że ten kto maklera zamawia, ten też zapłacić musi. No i oprócz mnie, on ma jeszcze dwóch chętnych na to mieszkanie, którzy nie przyszli, albo przyszli ale już mnie nie było. Po obejrzeniu mieszkania dał mi swoją wizytówkę bym napisał mu w mailu swoje dane, czyli imię, nazwisko, dane o pracy, by mógł sobie sprawdzić czy wszystko się zgadza. Opowiedziałem mu o swojej sytuacji w której się znajduję no i w mailu powtórzyłem wszystko z prośbą, by to właśnie wziął pod uwagę, gdy będzie z wszystkich zainteresowanych wybierać. W każdym razie w środę dowiem się, czy to mieszkanie dostanę, z moim pechem wątpię ale kto wie...
Może to głupie, ale pomodlę się o to, tak bardzo szczerze, nie wiem do kogo lub do czego, ale po prostu pomodle, może coś lub ktoś wysłucha?
3 mam kciuki! I Módl się dużo!!
OdpowiedzUsuńWalcz dalej, a zostanie Ci wynagrodzone. Zobacz ile już przeszedłeś! Na pewno nie po to by znowu coś się nie udało. Los nie jest aż tak złośliwy, dasz radę tylko wytrzymaj jeszcze trochę...
OdpowiedzUsuń3 miesiace bez wpisu...
OdpowiedzUsuńCzemu tu się tak cicho zrobiło? Mógłbyś od czasu do czasu dać znać co u Ciebie :)
OdpowiedzUsuń